Forum Polityczne Mity i  Fakty czyli jak oszukać społeczeństwo. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Małolat ma erekcję a jest martwy-zrób mi zdjęcie

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Polityczne Mity i Fakty czyli jak oszukać społeczeństwo. Strona Główna -> Aktualności
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
octopus
Administrator



Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:38, 13 Gru 2009 Temat postu: Małolat ma erekcję a jest martwy-zrób mi zdjęcie

Nie pamiętam, czy się wtedy uśmiechałam

Młody Palestyńczyk, trup, a ma erekcję. Żołnierze pokazują zwłoki palcami, wołają dziewczyny. Żołnierki się śmieją. Jedna z nich mówi: - Cyknijcie mi, k...a, fotkę

Rabin Szlomo nauczał: 'Powiedziano, że jeśli człowiek stoczy się w grzech, musi głęboko żałować przez pięć minut, a potem powstać i iść dalej. Jeżeli żałujesz za dużo, nie znajdziesz w sobie miejsca, by żyć, rosnąć, tworzyć, odkrywać przyszłość. Jak powiadali nasi mędrcy: » Tylko zło jest przepełnione bezbrzeżnym żalem i skruchą «'. Przypowieść hebrajska.

Śnieg w Hebronie

Meital ma czarną czuprynę ostrzyżoną na zapałkę, buzię dzieciaka, figurę nastoletniego chłopca; gruby papieros w palcach kłóci się z tym obrazkiem. Siedzi na sofie ubrana w zwyczajny podkoszulek, lekko zdenerwowana, z dziwnym, jakby zabłąkanym uśmiechem. Na kolanach położyła album ze zdjęciami. Dlatego nikt nie może jej zarzucić, że kłamie, gdy opowiada: - Byłam w Hebronie, gdy padał śnieg. Zresztą ten album jest dowodem, że Meital mówi prawdę.

Śnieg w Hebronie to zjawisko niezwykłe. Kiedy pada, ludzie rzucają wszystkie zajęcia i łapią za aparaty. Rodziny pozują do zdjęć na tle białego pejzażu, dzieci biegają w przemoczonych tenisówkach, przyjaciele obejmują się, śmieją od ucha do ucha. Za momencik śniegu nie będzie. Zostanie tylko naga, zakurzona pustynia, skaliste wzgórza, liche domy, brudne ulice, zasieki, betonowe koziołki ustawione w barykady.

Garść marnych straganów. Zamknięte na głucho masywne stalowe wrota w labiryncie uliczek Starego Miasta. Smród odpadków wymieszany ze smrodem spalin. Śnieg przytrafiający się raz na kilka lat łagodzi ten okropny krajobraz.

'Cień uśmiechu'

Kto posadził na sofie Meital i poprosił ją, żeby przeglądała album ze zdjęciami? To Tamar Yarom, trzydziestokilkuletnia, długowłosa blondynka (dziadkowie pochodzili z Polski, ona urodziła się w Argentynie). Posadziła też Danę, Tal, Michelzon, Libi i kilka innych dziewczyn. Ustawiła przed nimi kamerę.

Powstał dokument 'Cień uśmiechu'. Tamar wiedziała, jak rozmawiać z dziewczynami, choć sądzę, że niewiele pomogły jej w tym studia psychologiczne na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie i akademia filmowa w Londynie. Historie opowiadane przez dziewczyny są również częścią jej życia. Przez dwa lata Tamar była żołnierką jak wszystkie izraelskie kobiety. Trafiła do wojska w czasie pierwszego palestyńskiego powstania. Teraz siedzimy w Mike's Place, najbardziej kosmopolitycznym barze Tel Awiwu. Słońce, plaża, morze gładkie jak szklany blat. Tamar objaśnia, dlaczego nie chce mówić o filmie.

- Wy, obcy, nic nie rozumiecie. To zbyt skomplikowane. Tu nie ma tylko jednego, drugiego dna, są ich setki. Za gorące to, za trudne, za bardzo pobrudzone. W ogóle wszystko to jest bardzo za bardzo. Lecz jest w Tamar jakaś sprzeczność. Boi się mówić o filmie, ale wysyła go na zagraniczne festiwale. Zrobiła ten dokument specjalnie dla izraelskiej widowni. Ale chce go pokazać całemu światu. Może wówczas to 'wszystko bardzo za bardzo' stanie się nieco bardziej przejrzyste? Spróbowała raz, z dziennikarzami z Niemiec. Opowiadała, umówiła ich z bohaterkami filmu. Napisali, że Izrael popełnia zbrodnie wojenne, a żydowska okupacja Zachodniego Brzegu to dla żołnierzy próżna, okrutna igraszka. Nie chce powtórzyć tego błędu.



W Hebronie

Byłem w Hebronie - niegdyś wspaniałym mieście pamiętającym czasy patriarchów, dziś zdychającym jak nędzarz pod płotem, bo zatrutym kompletną nienawiścią. Chodziłem pustymi ulicami starówki, gdzie mieszka kilkadziesiąt tysięcy Arabów i może dwustu osadników. Gdyby nie wojsko, nie byłoby ich tutaj, choć to także od tysiącleci żydowskie miasto.

Hebron - świętość Arabów i Żydów. Przez pamięć biblijnego Abrahama, wspólnego praojca obu narodów. Jeden z jego synów, Izmael, jest przodkiem muzułmanów, a drugi, Izaak - Izraelitów. Meczet Abrahama to część tego samego kompleksu co grobowiec patriarchy, gdzie modlą się Żydzi. Gdyby świat był bardziej normalny, wszystko w Hebronie, od ulic po domy modlitwy, powinno być wspólne. Dwie społeczności - dwie różne pamięci. Żydowska - o pogromie, który wyczyścił miasto z potomków Izaaka.

Arabska - o dzisiejszych krzywdach, biedzie i bezczelności osadników. Żydowska - o palestyńskich snajperach, bombach, zamieszkach. Arabska - o Baruchu Goldsteinie, który w meczecie Abrahama wystrzelał kilkudziesięciu modlących się mężczyzn, zanim tłum rozerwał go na strzępy. Izraelczycy mówią o żydowskich osadnikach w Hebronie, że to najbardziej zacietrzewieni z zawziętych.

O Arabach z Hebronu ich niektórzy współbracia powiedzą, że są najbardziej zawzięci z zacietrzewionych. A jednak gdy Meital dowiedziała się, że będzie służyć w Hebronie, aż podskoczyła z radości, choć przecież trwa druga palestyńska intifada.

Meital

Meital służy w oddziale sanitariuszy. Odpowiada za opiekę nad rannymi. Musi zająć się żydowską dziewczynką trafioną snajperską kulą. Dziewczynka umiera. Następnego dnia zdjęcia dziecka krzyczą z pierwszych stron izraelskich gazet. Koledzy z wojska gratulują: - To twoja pierwsza śmierć. Śmierć druga - Meital ogląda zwłoki Palestyńczyka. Ranili go w głowę, chłopak umiera długo, nie kontroluje odruchów ciała. Meital siedzi obok zwłok, zakrwawionych, zaszczanych i obsranych.

Rzuca na ciało koc - nic nie zdusi smrodu. W szpitalu słyszy: - Umyj go, zanim wróci do swoich. Meital myje ciało, a potem, jak Lady Makbet, szoruje swoje dłonie z krwi, której na nich nie ma, a przecież - wie z pewnością - jest. I jeszcze jedno zdjęcie z albumu, o którym nigdy wcześniej nie opowiadała. Młody Palestyńczyk, trup, a ma erekcję. Żołnierze pokazują zwłoki palcami, wołają dziewczyny. Żołnierki śmieją się, ale jaja, nie żyje, a mu stoi. Meital prosi: 'Cyknijcie mi, kurwa, fotkę'.

Dlaczego chce takiej pamiątki? Nie wie. To zdjęcie męczy ją przez lata. Kiedy przegląda album, zawsze opuszcza tę stronę. Do chwili, gdy ma dość sił, żeby zająć się złem, które jest w każdym człowieku, w niej także. Powie: - Chciałam wreszcie zobaczyć, czy się wtedy uśmiechałam. Dziś jest w Kolonii. Studiuje lingwistykę oraz judaizm i islam. O służbie wojskowej rozmawiała tylko z Tamar.

Libi

W kadrze pojawia się Libi. Jej najbliższa koleżanka była pierwszą żołnierką ranną w drugiej intifadzie. Libi opowiada, jak stoi na punkcie kontrolnym. Upał, kurz, palące słońce. Palestyńczycy chcą przejść na drugą stronę zasieków. Nie pójdą nigdzie. Libi trzyma ich na checkpoincie przez kilkanaście godzin. Jest wściekła. Wrzeszczy: 'Dlaczego strzelaliście do mojej Hani? Dlaczego jej to zrobiliście?'.

W nieskończoność funduje zatrzymanym wojskową musztrę. W tym kurzu i upale to wymyślna tortura. Albo - wieczorny patrol. Koledzy rozeszli się po mrocznych zaułkach. Zostaje sama w opancerzonym dżipie. Przechodzący Arab pokazuje, co by z nią zrobił, gdyby nie pancerz samochodu i karabin. Drażni ją, obscenicznie wyszydza.

Zanim chłopcy wrócą, ucieknie. Libi rusza w pościg. Prowadzi auto wąskimi uliczkami jak skończona wariatka. Dorywają Araba po kilku kwadransach; ten sam, ma czerwone portki do połowy łydki. Libi rozkazuje: - Pokaż, co chciałeś ze mną zrobić! Patrz mi w oczy. Palestyńczyk się boi. Rozbierają go do naga, biją i gwałcą.

Dana

W oddziale Dany służyło 500 chłopców i 10 dziewczyn. Była nowa. Chciała, żeby wszyscy ją lubili. Żołnierze - powiada - przyglądali się jej jak świeżemu mięsku. Dobrze jej było z tym. Chłopcy wracają z patrolu. Każdy ma ze sobą Koran i dywanik modlitewny. Dana wie, że izraelskie wojenne prawo zabrania rabunku. Składa raport. Już jej nie lubią. Czuje pogardę i nienawiść kolegów. Gdy tylko ją zobaczą, krzyczą: - Zakablowałaś! Dana opowie Tamar, że jej zdaniem trudno znaleźć w Izraelu żołnierski dom, gdzie nie byłoby wojennych łupów.

Tal

Teraz opowiada Tal. Koledzy z oddziału podmienili taśmy magnetofonowe w przepatrywanym hebrońskim meczecie. W porze muzułmańskich modlitw nie słychać zawołania muezina: 'Allah akbar', ale rockowy szlagier. Taki żart, w końcu nic wielkiego, choć prawo izraelskie zabrania profanacji religii. Wnet Tal staje na checkpoincie. Chłopcy nie sprawdzają palestyńskich kobiet. Dwie to bojownicy przebrani za arabskie dziewczyny. Strzelanina, jatka, chłopaki na oślep walą tłum kolbami. Pod ścianą domu leży porzucone arabskie niemowlę. Tal myśli, że powinna je przytulić. Pojawia się matka dziecka.

Tal widzi w jej oczach, że nie jest już tą samą dziewczyną, która jak wiele dziewczyn i chłopców w Izraelu nie chce tej wojny, ale znienawidzonym wrogiem w mundurze. Od incydentu z przebranymi Palestyńczykami rewiduje arabskie kobiety. Grzebie detektorem metalu w ich najintymniejszych miejscach. Jest dobra, nic nie przepuści. To kolega nie dostrzega noża ukrytego pod spódnicą przez jakąś Palestynkę. Tal akurat nie ma hełmu, rzucony nóż mógł ją zabić. Koledzy namawiają: 'Wykończ ją'. Tal kopie Palestynkę, przysięga, że lekko.

Michelzon

Michelzon zwierza się Tamar, jak zobaczyła pod ścianą domu palestyńskiego chłopca, przypadkowego świadka strzelaniny. Chłopiec ma może 13 lat; wystarczy, by utrzymać kałasznikowa. Żołnierze biją go, gaszą na nim papierosy, choć ten chłopiec tylko po prostu sobie przysiadł. Michelzon zerka w papiery opisujące to zdarzenie. A tam stoi jak wół, że chłopiec to groźny terrorysta. Melduje dowództwu, że jej koledzy popełnili przestępstwo. Każą jej zmienić raport. Wtedy chce - pamięta - zadzwonić do mediów; izraelskie gazety, radio i telewizja piętnują naruszanie wojennego prawa.

Nie dzwoni. Nie wie dlaczego. Za to wyzna do kamery: - Moralność to przywilej ludzi, którzy nigdy nie byli na Terytoriach. Wszystkie bohaterki filmu Tamar Yarom zgadzają się z Michelzon: na wojnie niegodziwością płaci się za niegodziwość. Na tym polega matematyka wojny. Minus i minus daje plus. Nie ma innego wyniku.

Tamar

Wiemy już, że Tamar nie chce mówić o swoim filmie. Woli opowiedzieć o sobie. Uśmiecha się wtedy bezwiednie, jakby uśmiech stanowił zasłonę, za którą zaraz się schowa. Trwa pierwsza intifada, a Tamar jest w koszarach między nowymi chłopakami, bardziej żołnierzykami niż żołnierzami. Są mniej więcej w tym samym wieku, lecz chłopcy traktują ją jak matkę, bo siedzi w wojsku kilka miesięcy dłużej. A i stanowisko ma szczególne - mashakit tash, czyli oficer socjalny. Bez dystynkcji, niby nic wielkiego, lecz usytuowana między dowódcami a szeregowcami.

Jej służba polega na wysłuchiwaniu żołnierskich problemów. Ma z chłopakami rozmawiać o rodzicach, o dziewczynach, o dowódcach, którzy wymagają za wiele. O tęsknocie, strachu, nocnych koszmarach, marzeniach, wątpliwościach. Ma sprawić, by żołnierze czuli się bardziej zaopiekowani, by łatwiej znosili trud służby, twardy język rozkazów, wymagania oficerów. To trudne nawet w czasie pokoju, a co dopiero wtedy, gdy trwa palestyńskie powstanie. Jej kilkuosobowy oddział jedzie do Gazy. Tamar pakuje manatki na wojskowe dżipy. Nie musi, dziewczynom nie wolno nakazać jazdy na front. Lecz Tamar jest lojalna wobec chłopaków. - Prawie ich kochałam, byli mi bardzo bliscy - opowie. - Przejmowałam ich gesty i maniery.

Zaczęłam się śmiać z ich koszarowych dowcipów, gdy - jak to młodziutcy chłopcy zamknięci w jednym pokoju - przechwalali się, kogo zerżną, jak, ile razy, jacy są w tym dobrzy, że babska dupa to mniam-mniam, dzieło sztuki, nawet jeśli to dupa jakiejś Arabki. Stacjonują w odrapanym, nędznym domu. W piwnicy za metalowymi drzwiami bez przerwy huczy generator i śmierdzi ropą. Tamar gotuje, kroi ziemniaki i pomidory na sałatki. Zabija nudę, bo wojna to sekundy napięcia podlane litrami adrenaliny i godziny kompletnego bezruchu. Pewnego dnia chłopcy przynoszą jej arabską chustę.

Tamar nie jest idiotką - zabrali chustkę arabskiej dziewczynie. Co zrobić z takim podarkiem? Ani on piękny, ani potrzebny, ale ofiarowany z serca. Zakłada chustkę na długie jasne włosy. Razem śpiewają rockowe przeboje. I klną, jak się przeklina tylko na wojnie.

Chłopcy z placu broni

Tamar wspomni, że po kilku tygodniach spędzonych w Gazie to już nie ci sami chłopcy. Polubili wojnę, choć ledwie wczoraj ją przeklinali. Tamar kocha swoich żołnierzy. Ten oddział jest jak rodzina, a koszmarny, śmierdzący dom w Gazie to ciepłe przytulisko. Przyzwyczaiła się nawet do ryku generatora. - Opowieści z patroli przynoszone przez chłopców były straszne - opowiada. - Ale widziałam, jak bardzo im się podobają, jak od swoich słów rosną, czują się silniejsi. Ja? Nie wiem! Skąd mam wiedzieć?

Słuchałam ich, wiedziałam, że nie kłamią. Miałam te sceny przed oczami, a wtedy moja wyobraźnia oszukiwała mnie, poprawiała ich wyznania. Śmiałam się i myślałam, że może ta wojna jest jednak ładniejsza. Pewnego dnia na murach w sąsiedztwie ich kwatery pojawiają się antyizraelskie graffiti. Wspólnie wymyślają więc projekt "Piękna baza", trwa burza mózgów. Noc, łomotanie do drzwi arabskich domostw. Rozbudzeni ludzie wyłażą z łóżek. Mają przynieść pędzle i farby. Dzieciaki płaczą. Niech płaczą, to jedno im wolno. Choć te wrzaski to jednak przesada; zamknijcie mordy, cicho. Rozkazują: napisy muszą być zamalowane grubo, równo, dokładnie. Tamar widzi, że jej chłopcy są szczęśliwi, kiedy każą zaspanym, przerażonym Palestyńczykom malować mury. Albo - łapią Araba z plastikową torbą.

Palestyńczykom nie wolno ich nosić, bo w torbie może być bomba. Biją go, choć nie mają za co. Wyobraźnia podsuwa Tamar, że może tak musi być; bomby w Gazie przenoszone w plastikowych torbach to przecież nie fantazja. Niech się Arab nauczy przestrzegać wojskowego rygoru. Wreszcie jeden z chłopaków budzi ją w środku nocy. - Chodź - mówi. - Coś ci pokażę. Schodzą do piwnicy, w sam środek huku generatora. Na podłodze z głową na rurze wydechowej leży skatowany Palestyńczyk. Zmasakrowana twarz drga w rytm wyrzucanych kłębów dymu. - Pamiętam tę krwawo-siną twarz - opowiada Tamar. - Pamiętam smród i huk generatora. Nie pamiętam, czy Palestyńczyk był młody, czy stary. Jak był ubrany. Nie pamiętam, czy wrzeszczałam, czy w szoku zamknęłam gębę. Nie pamiętam, czy brzydziłam się, czy byłam przerażona.

Nie pamiętam strachu ani tego, jak weszłam po schodach, i czy to ja weszłam, czy wnieśli mnie koledzy. Nie wiem, dlaczego skatowali tego Palestyńczyka. Nic nie wiem. Następnego dnia zapytała dowódcę. Odrzekł: 'Nie twój interes. Kto, do kurwy nędzy, w ogóle cię tam wpuścił'. A potem przez całe lata śniła koszmary, a w nich ciągle ta sama zmasakrowana arabska twarz i huk generatora. Poduszka mokra od łez, pobudka w przepoconej pościeli, przerwany sen, kiedy własny krzyk zastępuje brzęczenie budzika.

'Łkająca kiecka'

Tamar jest już po studiach filmowych. Przymierza się do debiutu. Zanim sięgnie po cudze historie - pokaże publiczności własną. Co z tego, że dopiero po 12 latach od zakończenia służby. Że ukryje się pod wymyśloną postacią prześlicznej, ciemnowłosej żołnierki Shirli, nazywanej przez wymyślonych kolegów z wymyślonego oddziału 'Łkającą kiecką'. - Shirli - powie Tamar - to prawie ja.

Musiałam zacząć od siebie. Godzinny film fabularny 'Łkająca kiecka' zobaczyłem już po naszych telawiwskich pogaduchach. Nie mam więc zielonego pojęcia, gdzie kończy się prawda, a zaczyna fikcja. Czy żołnierze z oddziału Tamar naprawdę wyrwali jej majtki, a potem zakładali je na siebie i drwili? Czy rzeczywiście odważyła się pójść do nich bez podkoszulka, kiedy po służbie biegali w samych gaciach i wykonywali obsceniczne gesty? Nie wiem, czy wówczas - jak na filmie - chłopcom opadły szczęki, a potem przeprosili za chamstwo. Czy Tamar używała takiego samego szamponu jak dziewczyna jednego z kolegów? Czy miała romans z dowódcą, gburowatym twardzielem, który czasami płacze i żeby po akcji się uspokoić, śpiewa 'Allah akbar'? Czy ten z chłopców, który bał się najbardziej, a gorące noce spędzał zawinięty z głową w kilka śpiworów, był dozorcą i oprawcą schwytanego Palestyńczyka? Jest w tym filmie wyznaniu strach, trauma i przemiana żołnierzyków w żołnierzy.

Jest lojalność Shirli taka sama jak lojalność Tamar. Podziw dla chłopaków, którzy w Gazie każdego dnia nadstawiają głowę. Miłość do nich wszystkich i do każdego z osobna. Wulgarne żarty o babskich dupach. Nuda, kiedy w tej koszmarnej Gazie Shirli (a może Tamar?) kroi sałatki, gdy obok strzelanina. Jest ranny w głowę żołnierz leżący na jej kolanach. Arabska chustka zabrana palestyńskiej dziewczynie. Jest w końcu piwnica, generator i zmasakrowany człowiek. Nie ma snów, bo snów nie da się sfilmować. Gdy Tamar kręciła 'Łkającą kieckę', Izraelem wstrząsała druga intifada. Producent, zaangażowany w pomysł po dziurki od nosa, mówił: - Przestań, odpuść sobie. Giniemy od samobójczych zamachów, a ty użalasz się nad jednym zbitym Arabem. W 2002 r., w samym środku intifady, film został uznany za najlepszą fabułę na festiwalu w Hajfie.

Obiekt nienawiści

W tej wojnie trwającej już od 60 lat - opowiadali mi izraelscy przyjaciele - bodaj najbardziej absurdalnej wojnie na świecie, trzeba się jakoś odnaleźć. Mam więc wyobrazić sobie, jak na wojskowym checkpoincie stają naprzeciw siebie izraelski żołnierz i Palestyńczyk. Żołnierz - być może - przyjechał tu kilka lat temu z Rosji albo z Etiopii. Jego hebrajszczyzna to język skaleczony obcym akcentem, ze trzy setki najprostszych słów. Zaś Palestyńczyk - być może - ma wyższe wykształcenie albo nawet doktorat. Mówi płynnie po hebrajsku.

Nigdy nic nie zrobił przeciwko Izraelowi. Żołnierz nie rozumie Palestyńczyka, choć Palestyńczyk mówi w jego języku. Chce za to zrobić wrażenie, gdyż gdzieś pod skórą ma poczucie, że kontaktuje się z człowiekiem z innego świata; świata, jakiego w Izraelu nigdy nie dotknie, bo to nie jego kręgi, kumple nie studiowali na uniwersytetach. Chce więc zaimponować. Mędrkuje, rozkazuje. I na dodatek ma karabin, więc może zmusić do słuchania.

Lecz częściej bywa tak, że Palestyńczyk, niekoniecznie z doktoratem, idzie na drugą stronę checkpointu, bo ma dołączyć do bojowników, przenieść broń albo materiały wybuchowe. Do tego bardzo dobrze nadaje się choćby szpitalna karetka. Żołnierz bobruje w karetce, grzebie pod noszami, przekłada chorego z pleców na brzuch. Następnego dnia jego bezduszność pokażą wszystkie telewizje świata. Karetki wyładowanej dynamitem nie zobaczy nikt. Żołnierz musi pamiętać, że jeśli zapomni się na sekundę, coś zlekceważy, może przepuścić zamachowca i ktoś w Jerozolimie, w Hajfie, w Ramli zapłaci życiem za niedbalstwo. Musi być twardy. Może parę dni wcześniej Palestyńczycy ostrzelali jego kolegów? Może ranili cywilów?

Może wreszcie sam ledwie uszedł z życiem? Albo jest na muszce snajpera i za sekundę skończy się jego historia. Więcej - żołnierz wie z całą pewnością, że 95 procent kontrolowanych Arabów nienawidzi go bardziej niż zarazy. Nikt, także żołnierz z checkpointu, nie lubi być obiektem nienawiści. Tamar powie, że jedna z jej bohaterek przepuszczała przez posterunek palestyńskie dzieci, żądając: 'Uśmiechnij się do mnie. No, gnojku, pokaż, że mnie lubisz'.

Feminizm na froncie

Kiedy posterunku pilnuje żołnierka - objaśnia Tamar - odzywa się w niej czasami babska duma i przekora. Może jakiś żołnierz upokorzył ją głupim dowcipem, więc się odegra na palestyńskim chłopcu. Może chce dorównać, pokazać, że nie jest gorsza od mężczyzn nie tylko wtedy, gdy klnie, śmieje się z koszarowych żartów, ale też - kiedy trzyma karabin, rewiduje, sprawdza dokumenty, walczy. Jednak - doda Tamar - feminizm na froncie nie zna litości. Wojna da kobietom żołnierzom to samo, co daje mężczyznom. Ich historie wcale nie są bardziej soft. Pamiętajmy: minus i minus to plus. Inaczej nigdy nic nie wychodzi.

Film o tym co wojna robi z ludźmi

To normalne, że za 'Cień uśmiechu' na Tamar rzuciła się prawica. Wrzeszczano, że szarga świętości, biadoli nad dolą terrorystów, miast chwalić waleczną ojczyznę. Lecz w swojej naiwności nie przewidziała, że do gardła skoczy jej również część antywojennej lewicy. Po co - pytano - pokazuje kobiety roztrząsające własne przeżycia? Po co film o babach genetycznie amoralnych i zepsutych? Krytykowano, że rozdrabnia problem, tworzy wyciskacz łez. A tu trzeba z całych sił walczyć o pokój.

Tyle że Tamar nie chciała zrobić filmu na potrzeby żadnej propagandy. Nagle zaskoczenie, bo po tych wszystkich atakach jej film chcą zobaczyć w Knesecie. Tamar myśli, że to może dlatego, iż na pierwszy rzut oka dokument opowiada, co wojna robi kobietom. Cieszy się, bo w Izraelu nikt nie lubi oglądać filmów o okupacji Zachodniego Brzegu. Ktoś wówczas powie jej, że łatwiej oglądać takie filmy, gdy bohaterkami są dziewczyny, bo dziewczyny inaczej opowiadają, a jej bohaterki na dodatek są po prostu piękne.

Ale film chcą oglądać również wojskowi - wychowawcy żołnierzy. Sprawa szybko ucieka poza historię wyznaczoną ramami płci. Już nie jest ważne, że przed kamerą siedzą dziewczyny, bo równie dobrze mogliby usiąść chłopcy. Powiedzą jej to, co wiedziała od samego początku: - Zrobiłaś film o tym, co wojna robi z ludźmi. Wojskowi są bardzo szczerzy. Mówią: - Boimy się, że twój dokument może rozmiękczyć żołnierzy, mogą się po nim zaplątać w wątpliwościach. Za to na wojnie płaci się życiem, swoim i kolegów. - Ale - dodają - trzeba ten film pokazywać, choć niesie to ze sobą wielkie ryzyko. Niech dziewczyny i chłopcy zobaczą, co się dzieje, jeśli zapomną o diable siedzącym w każdym z nas.

Tekst: Paweł Smoleński tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl -


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez octopus dnia Nie 10:40, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Polityczne Mity i Fakty czyli jak oszukać społeczeństwo. Strona Główna -> Aktualności Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin